sobota, 24 grudnia 2011

Święty Mikołaj



-Ho! Ho..., ho...!
-Met spójrz! Św. Mikołaj idzie. Dziadek zmęczony, lata swoje ma. Praca ciężka.
Dzieci dużo. Biedy też coraz więcej. Dzieci jak są głodne nie cieszą się z najlepszych
prezentów. Dobry Mikołaj jak to widzi katering zamawia.

 - Bob co dostałeś od Świętego?
 - Nie byłem głodnym dzieckiem więc dał mi książkę.
 - O przyszłych czasach?
 - Tak.
 - O globalizacji?
 -Tak!
 - O medytacji?
 - Tak.
 - I o miłości też?
 - Oczywiście!
 - Pozwól, że przedstawię ci fragment.
- Ho! Ho..., ho...!
Jak powiedział by Święty. O miłości poproszę.
- Proszę bardzo!- Powiedział Met.
" Wówczas ich spojrzenia spotkały się po raz pierwszy..."
I...
" Bob trzymając Suzi na rękach ramieniem otworzył drzwi do sypialni. Z zamknięciem ich nie miał problemu.
Cichutko zamknęły się same."
Co było dalej? - dopytywał się Bob.
- "Suzi, jesteś królewną z moich snów - pomyślał Bob."
-Nie!
-Tak!- zapewnił Met.
" Następnie patrząc czule na Suzi, zapytał: - Zostaniesz moją żoną."
- " Magik i ryzykant jesteś, ale bardzo romantyczny - podsumowała Suzi."
"Przy stole Suzi wyglądała prześlicznie, a diament w pierścionku co jakiś czas błyskał. Mama była zachwycona, Tata czuł się nieswojo."
-"Obie zakochane pary nie usnęły zbyt szybko tej nocy, robiąc następny krok ku pełni szczęścia w miłości."

"Jola jak kropla wody bezwiednie drążyła serce i umysł Boba.
Kochał obie taką samą gorącą miłością".
- Niedobrze Bob, bardzo niedobrze! Panuj młody nad emocjami. Jesteś Człowiekiem. Będziesz miał dziecko.

"Milion plenników Boba wzięło udział w wielkim wyścigu do jaja Suzi. Stało się, jeden, zapewne namocniejszy i najszybszy, mógł krzykniąc:"Bing"."
-Litery, jak moje ubranie czerwienią się miłością. Ho, ho, ho...!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz